Thursday, December 4, 2008

Prezydencki samolot zamarzł w Mongolii

Wtorek był ostatnim dniem pobytu prezydenta w Mongolii. Władze Mongolskiego Uniwersytetu Państwowego w Ułan Bator przyznały Lechowi Kaczyńskiemu tytuł doktora honoris causa za "wkład w rozwój demokracji i przyjaźni między narodami, a także wszechstronnych stosunków polsko-mongolskich". Prezydent, występując w tradycyjnej niebiesko-żółtej todze uniwersyteckiej, wygłosił wykład, podczas którego opowiadał m.in. o Mikołaju Koperniku i historii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jeszcze wczoraj rano polskiego czasu wydawało się, że prezydent zgodnie z planem odleci z Ułan Bator do Osaki w Japonii. Kiedy prezydencka kolumna dotarła na lotnisko, okazało się jednak, że skrzydła polskiego Air Force One są oblodzone. Temperatura w stolicy Mongolii spadła do minus 17 st. Celsjusza.

Najpierw pracownicy lotniska za pomocą szczotek starali się oczyścić skrzydła samolotu z lodu, a następnie usunąć lód gorącym powietrzem. Niestety, operacja się nie udała. TU-154 został wprowadzony do hangaru, gdzie sprawdzili go polscy piloci i technicy. Odkryli, że awaria jest poważniejsza, niż się wydawało. Popsuł się elektroniczny element systemu synchronizacji położeń klap na skrzydłach. W Polsce potwierdzili to wojskowi eksperci z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.

Lech Kaczyński z małżonką musieli zawrócić z lotniska do rezydencji polskiego ambasadora. Na linii Warszawa - Ułan Bator zaczęły się gorące konsultacje. Rozważano dwa scenariusze: naprawę maszyny na miejscu albo wyczarterowanie innej.

W końcu szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki obwieścił w Warszawie, że wyczarterowano od strony mongolskiej samolot, którym polska delegacja poleci do Japonii. Serwis TVP Info ustalił, że prezydencki TU-154, jeden z dwóch, którymi latają prezydent i premier, przejdzie generalny remont w Moskwie. Być może jednak uszkodzone części zostaną dostarczone ze stolicy Rosji i samolot będzie naprawiony w Ułan Bator.

Na szczęście awaria nie spowodowała zawirowań dyplomatycznych w programie wizyty prezydenta w Japonii. Oficjalna jej część, ze spotkaniami i audiencją u pary cesarskiej - cesarza Akihito i cesarzowej Michiko, ma rozpocząć się dopiero w czwartek. Wcześniej prezydent miał zwiedzać m.in. Kioto, ale nie wiadomo, czy zdąży.

W Japonii Kaczyński będzie rozmawiać z premierem Taro Aso i ministrem spraw zagranicznych Hirofumi Nakasone. W piątek prezydent poleci do Seulu, gdzie czeka na niego koreański odpowiednik - Lee Myung-bak oraz premier Han Seung-soo.

W resorcie obrony zamarznięcie samolotu, którym prezydent Lech Kaczyński podróżował po Azji, traktuje się jako pojedynczy wypadek. - Ze szczątkowych informacji, jakie posiadamy, wynika, że przyczyną unieruchomienia samolotu było oblodzenie, czyli bardziej zawiniła załoga lotniska w Ułan Bator niż jego stan techniczny - twierdzi jeden z urzędników MON.
Mimo to szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak powiedział w Radiu ZET, że samoloty dla VIP-ów to "kukuruźniki na korbę". A zdaniem szefa Kancelarii Prezydenta Piotra Kownackiego sytuacja w Mongolii po raz kolejny potwierdza konieczność zakupu nowych samolotów, bo obecne utrzymywane są w służbie tylko dzięki kunsztowi mechaników.

I rzeczywiście MON chce kupić nowe samoloty, ale innego rodzaju. W przyszłym roku rozpisany zostanie przetarg na samoloty średnie, które mają zastąpić jaki-40 (mamy ich cztery). Mają to być maszyny, które będą mogły zabrać na pokład 19 osób. Ważne, by były w stanie pokonać dystans powyżej 7 tys. km (czyli przelecieć Atlantyk). MON zarezerwował na ten cel środki, ale nie ujawnia, ile, aby sprzedający nie dopasowywali do tego oferty. Nowe samoloty pojawią się w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego najpewniej pod koniec 2010 roku.

Jednocześnie z zakupem, resort obrony chce sprzedać samoloty Jak-40, którymi polscy politycy nie chcą latać. Powód? Samolot jest stary, głośny, niewygodny, drogi w eksploatacji, i - co ważne dla polityków - podczas oficjalnych wizyt wychodzący po tylnej rampie człowiek wygląda, jakby wychodził samolotowi spod ogona.

- Okres użytkowania TU-154 kończy się w 2014-15 roku i na razie nie ma powodów, aby wycofywać je ze służby - twierdzi odpowiedzialny za zakupy dla armii wiceszef MON Zenon Kosiniak-Kamysz.
TU-154 (mamy ich dwa), które mieszczą na pokładzie ok. setki osób, zostaną więc podstawowym samolotem dla najważniejszych polskich polityków podczas oficjalnych wizyt. Często w tak liczne delegacje zabierani są m.in. biznesmeni, artyści, dziennikarze.
Według MON TU-154 jest stosunkowo drogi w eksploatacji i wymaga troskliwości mechaników, ale ma za to inne zalety. Jakie? To obecnie jeden z najszybszych samolotów tego typu - jego prędkość przelotowa wynosi ok. 950 km/godz. W tym roku zainstalowano w nim telefon satelitarny.
O przetargu na samoloty dla VIP-ów mówi się od połowy lat 90. Jako ostatni próbował go przeprowadzić rząd Marka Belki, ale wycofał się, gdy się okazało, że jest tylko jeden oferent.

Dla Gazety

wiceminister obrony Zenon Kosiniak-Kamysz

Przetarg na zakup trzech nowych samolotów średniej wielkości będzie rozpisany prawdopodobnie z tzw. opcją na zakup czwartego. Chodzi o to, aby oferent był zainteresowany niską ceną, bo od tego zależy, czy kupimy trzy, czy cztery maszyny. Sprawdziliśmy potrzeby kancelarii prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu. Wynika z nich, że większość wizyt, podczas których używane są samoloty, ma charakter nieoficjalny. Wtedy latają mniej liczne delegacje. Średnie samoloty dla VIP-ów będą szczególnie potrzebne w roku 2011, gdy Polska obejmie przewodnictwo w Unii Europejskiej. Wtedy możliwa będzie sytuacja, gdy kilku przedstawicieli państwa będzie równocześnie za granicą.
Samolot naprawiono w środę, ale ze względów bezpieczeństwa kontrolny lot można było wykonać dopiero w czwartek rano. Tu-154 odleciał z Ułan Bator około godz. 6.20 polskiego czasu. Jego lot do Japonii potrwa ok. trzech godzin.
We wtorek w stolicy Mongolii, Ułan Bator okazało się, że w rządowym samolocie Tu-154 zepsuł się sensor systemu synchronizacji położenia i przemieszczenia tzw. klap przyskrzydłowych. Oznaczało to, że urządzenie, które powinno sterować klapami, przestało działać.
Z tego powodu we wtorek rano prezydent nie odleciał zgodnie z planem do Japonii. Po kilku godzinach Kancelaria Prezydenta wyczarterowała na miejscu mongolski samolot Boeing 737, którym Lech Kaczyński ze swoją delegacją i dziennikarzami dotarł do Japonii.

No comments: